Mój hit: Beyond Organic Moisturising Body Wash. Jak pozbyłam się problemu wiecznie suchej skóry.

Większość popularnych produktów do mycia ciała obiecuje delikatne oczyszczenie, bez wysuszenia, odżywienie i nawilżenie skóry. Czy któreś z wymienionych jest prawdą?

Posiadaczki skóry suchej  wiedzą, jak trudno jest znaleźć dobry żel pod prysznic. Taki, który przede wszystkim dodatkowo nie wysusza, bo o jakimkolwiek nawilżeniu w przypadku większości kosmetyków myjących możemy zapomnieć. Do takiego wniosku doszłam  stosując żele pod prysznic dostępne w drogeriach.  Moja skóra, permanentnie przesuszona, szczególnie na nogach, wymagała grubej warstwy balsamu nawilżającego po każdym prysznicu, bez względu na to jaki produkt aktualnie stał w mojej łazience. Przyzwyczaiłam się zatem do tego rytuału, z przekonaniem, że taki już urok mojej skóry. (Przy okazji wyrobiłam sobie nawyk regularnego nawilżania ciała, więc są jakieś plusy:) Do czasu kiedy spróbowałam naturalnego żelu pod prysznic Rahua – i  to była moja pierwsza żelowa miłość. Na początku podchodziłam do niego z pewną rezerwą – bo po co mi tak wyszukany produkt, którym jedynie się namydlam i spłukuję? Okazało się, że genialny zapach to wcale nie największa zaleta tego produktu, bo jest nią…delikatność działania. Tę delikatność czuć szczególnie, kiedy nakładamy żel na podrażnione miejsca np. po goleniu. Po jakimś czasie zauważyłam pozytywne zmiany – nagle moja skóra nie potrzebowała już tyle balsamu.

Kiedy usłyszałam o pojawieniu się nowej linii do pielęgnacji ciała i włosów marki Beyond Organic Skincare, cieszyłam się na ich testowanie. Bo kto jak kto, ale Beyond Organic wie jak się robi naturalne produkty na najwyższym poziomie, z najlepszej jakości składników – takie, które można by przez przypadek zjeść i przejść nad tym do porządku dziennego. Spróbowałam i oczywiście – bomba. Delikatny, naturalny zapach, krótki skład, a w nim: zero chemii, roślinne olejki, pantenol, aloes na pierwszym miejscu w składzie. I szok – bo żel naprawdę nawilża.  Po umyciu czuję delikatną warstwę olejków, która pozostaje na skórze i sprawia, że jest w zdecydowanie lepszej kondycji.  Czyli jednak moja skóra nie jest beznadziejnym przypadkiem…

Wiecie z czego wynika plaga problemów z przesuszoną skórą na ciele? Ze stosowania zbyt agresywnych środków myjących. Myjemy się żelami z SLS i SLES, w których jedynymi substancjami „nawilżającymi” są te, oblepiające naszą skórę na powierzchni,  siedzimy w kąpieli z gigantyczną pianą,  aby potem nasmarować ciało balsamem, który także pozostawia wiele do życzenia. I tak w kółko. Warto zatem szukać naturalnych rozwiązań. Bo żel pod prysznic naprawdę nie musi (i nie powinien) zawierać stu pięćdziesięciu składników, aby oczyścić naszą skórę. Dlaczego myjemy się czymś, czego w życiu nie nałożyłybyśmy na własną twarz?

Od kiedy używam naturalnego żelu pod prysznic, nie zrezygnowałam z balsamu, ale moja skóra jest w o niebo lepszej kondycji, nie łuszczy się i nie widzę na niej oznak przesuszenia jeśli nie stosuję go codziennie. Moim numer 1 jest Moisturising Body Wash, ale żel Rahua również uwielbiam i wciąż uważam, że jest świetny. Na koniec, wrzucam porównanie składu konwencjonalnego żelu pod prysznic, którego używałam wcześniej i obecnego ulubieńca Beyond Organic.

Aha, koniecznie spróbujcie szczotkowania ciała na sucho, przed prysznicem. Ten prosty zabieg także miał swój wkład w poprawę kondycji mojej skóry, genialnie złuszcza i zadziwiająco dobrze ujędrnia, a efekty widać szybko. Wpis o szczotkowaniu znajdziecie tutaj.

Justyna, Warsztat Piękna